Od czasu pocałunku
nie rozmawiałam z Harry’m, ani przez moment. Chłopak przez długi czas był nieobecny
w szkole, co spowodowało, że bardzo się martwiłam. Nie miałam pojęcia gdzie
jest i co się z nim dzieje, a przy okazji moje życie przez te kilka dni znów stało
się monotonne. Zrozumiałam, że to właśnie loczek nadaje sens mojemu istnieniu.
Zaczęło mi na nim zależeć, jak na nikim innym do tej pory. Stał się nieodłączną
częścią mojego życia, elementem układanki, jednak zniknął właśnie w tym
momencie, w którym najbardziej go potrzebowałam – tuż po pocałunku. Nie miałam
zamiaru mówić mu, że jest mi tak potrzebny, ponieważ nadal się go obawiałam. Miałam
jednak wrażenie, że samej trudno mi stwierdzić, czego tak naprawdę mi brakuje.
Zdobyłam się na
odwagę i popytałam kilku uczniów o adres Harry’ego, który jak się okazało mieszka
na sąsiedniej ulicy. Nie zwlekając postanowiłam odwiedzić go i dowiedzieć się
co powoduje jego nieobecność.
Od razu po szkole
wybrałam się z wizytą do zielonookiego. Szłam jak zawsze tą samą drogą, jednak
tym razem wielkim łukiem ominęłam swój dom. Po kilku następnych krokach miałam
okazję ogarnąć wzrokiem ogromny budynek mieszkalny z numerem 101 – to właśnie
tutaj znajdowała się rezydencja państwa Styles. Wiele słyszałam na temat
rodziny Harry’ego. Podobno są to bardzo bogaci ludzie – matka jest stewardessą,
a ojczym pilotem – jednak rzadko bywają w domu.
Podeszłam do
pięknie zdobionych, drewnianych drzwi, jednocześnie podziwiając ogród pełen
niezbyt kolorowych (zapewne dlatego, że nastała jesień) kwiatów. Po chwili
usłyszałam, że ktoś zbliża się do wejścia i przekręca klucz.
-Dzień dobry. – powiedziałam przyjaźnie, gdy drzwi otworzyła
mi urocza kobieta w średnim wieku, bardzo podobna do loczka.
-Dzień dobry. – pani przywitała mnie dosyć niepewnie, po
czym zmierzyła wzrokiem moją sylwetkę.
-Zastałam Harry’ego? – zapytałam po chwili.
-Tak, proszę wejdź. Zaraz zawołam syna. – kobieta wpuściła
mnie do mieszkania, po czym wyruszyła w stronę długiego, krętego korytarza.
Dom był naprawdę
piękny. Dookoła było wiele kolorowych kwiatów w wazonach, wspaniałych obrazów,
a także małych rzeźb. Ściany były pomalowane na mocny i wyraźny kolor –
czerwony. Dom od wewnątrz wydawał się
jeszcze większy niż na zewnątrz.
-Hayley? – usłyszałam głos Harry’ego dobiegający zza moich
pleców.
Odwróciłam się na pięcie, prawie wpadając na uśmiechniętego
od ucha do ucha chłopaka.
-Co ty tu robisz? Jak do mnie trafiłaś? – zapytał, a
następnie zaśmiał się.
-Uznajmy, że przyniosłam ci notatki z lekcji. – szybko wymyśliłam
wymówkę.
W sumie nie potrafiłam inaczej odpowiedzieć na dość trudne
pytanie loczka, ponieważ nie miałam konkretnego powodu, by do niego przyjść.
-Poza tym sporo uczniów zna twój adres. – dodałam po chwili.
-Mam lepszy pomysł niż nauka. – chłopak uśmiechnął się tajemniczo. – Chciałbym, żebyś poszła ze mną w jedno miejsce… - dokończył po chwili.
-Mam lepszy pomysł niż nauka. – chłopak uśmiechnął się tajemniczo. – Chciałbym, żebyś poszła ze mną w jedno miejsce… - dokończył po chwili.
-Znów masz dla mnie jakieś niespodzianki? Tym razem nie będę
już taka chętna. – zażartowałam.
-W sumie to nic poważnego, zwykła impreza, jednak bardzo
zależy mi na tym, żebyś to właśnie ty towarzyszyła mi tego wieczoru. – loczek uśmiechnął
się zadziornie, a ja zaczęłam swoje rozmyślania na temat wyjścia z nim.
Bardziej zależało
mi na rozmowie ze Styles’em, po za tym na imprezach bywałam bardzo rzadko, choć
niejednokrotnie zdarzało mi się brać w nich udział. Harry’emu, jednak raczej
nie chodziło o taką imprezę jak wesele czy spotkanie klasowe, w których udział
brała nauczycielka. Wiedziałam w jakich miejscach bawią się moi rówieśnicy, a
przynajmniej słyszałam z ich opowiadań na ten temat.
-W sumie, dlaczego nie? – powiedziałam bardzo pewnie.
Nie czułam się jednak zbyt komfortowo w tej sytuacji,
ponieważ byłaby to moja pierwsza poważna impreza. Miałam też szczerą nadzieję,
że rodzicielka nie będzie miała nic przeciwko, bo w końcu mam już siedemnaście
lat…