Leżałam w ciepłym
łóżku, po uszy otulona miękką, pachnącą kołdrą, która delikatnie drażniła moją bladą
skórę. Powieki lekko opadały na zmęczone nadal oczy, które były trochę
podkrążone. Jasne, poranne słońce wpadało przez okno, oświetlając tym samym bladoróżową
twarz.
Czas wstać, pomyślałam, z wielkim trudem stawiając
stopy na miękkim dywanie.
Wolnym krokiem udałam się w stronę łazienki, by wykonać
czynności porannej toalety. Po drodze słyszałam krzątającą się po kuchni rodzicielkę,
która najprawdopodobniej szykowała mi śniadanie.
Po wykonaniu
wszystkich koniecznych czynności związanych z rankiem, udałam się do serca domu
– kuchni. Zapach grzanek czuć było nawet na piętrze, z każdym schodem zwiększała
się jego intensywność.
-Dobrze, że jesteś. – mama przywitała mnie lekko poddenerwowana.
-Też się cieszę. – podsumowałam ironicznie.
-Czekałam na ciebie do północy. – rodzicielka podstawiła mi
pod nos talerz, na którym widniały smakowite grzanki. – Gdzie byłaś?
Trudno było mi odpowiedzieć, na zadane przez ukochaną
kobietę pytanie, gdyż sama nie pamiętałam co tak właściwie wydarzyło się
tamtego wieczoru. Alkohol wypity na imprezie, wymazał mi z głowy zdarzenia,
które miały miejsce.
-Byłam z Harry’m. – powiedziałam, nie potrafiąc inaczej
odpowiedzieć.
-Wiesz, jak bardzo zmieniłaś się od poznania tego chłopaka? –
matka oparła ręce na biodrach, po czym spojrzała na mnie złowrogo.
-Wydaje ci się… Nie idziesz dzisiaj do pracy? - próbowałam
na siłę zmienić temat.
Rodzicielka nie odpowiedziała mi, wiedziała, że dalsza
konwersacja jest zupełnie zbędna, że i tak niczego się nie dowie, niczego co by
ją w pełni zadowoliło.
Spożywałam
śniadanie, gdy po mieszkaniu rozległy
się piski, zepsutego dzwonka do drzwi.
-Trzeba to kiedyś naprawić… - matka energicznym krokiem
udała się do wejścia.
-Dzień dobry, zastałem Hayley? – usłyszałam znajomy głos,
zaraz po tym, gdy mama otworzyła drzwi.
Energicznym ruchem podniosłam się z krzesła, wybiegając na
korytarz.
-Harry! – krzyknęłam radośnie na widok chłopaka.
Loczek tajemniczo uśmiechnął się na mój widok, po czym,
nadal stojąc naprzeciw mojej matki, zwrócił się do mnie:
-Wszystkiego najlepszego!
W pierwszej chwili myślałam, że chłopak pomylił się, jednak
po dłuższym przemyśleniu, zdałam sobie sprawę, że tego dnia były moje urodziny.
Nie zważałam na
ukochaną kobietę stojącą nieopodal, rzuciłam się w ramiona loczka, który silnie
mnie objął po czym złożył soczysty pocałunek na moim lekko różowym czole.
-Mam dla ciebie niespodziankę. – powiedział nie puszczając
mnie z uścisku.
_________________________________________
Na wstępie - przepraszam za jakość rozdziału i moją nieobecność.
W tym tygodniu miałam mnóstwo nauki - nadrabianie lekcji po chorobie, konkurs biologiczny.
Wszystkiego się tyle nazbierało...
Ponadto postanowiłam skupić się bardziej na szkole i sprawach prywatnych, tak więc posty dodawać będę w piątki, soboty i niedziele (jeśli napiszę w jednym dniu dwa rozdziały to dodam w środku tygodnia).
Ugh... Muszę się pochwalić, że konkurs poszedł mi całkiem nieźle, mimo że nie przeszłam do dalszego etapu bardzo się cieszę. :)
To tyle, do jutra!