sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 17

Na wstępie:
Bardzo przepraszam Was za to, że przez tak długi czas mnie nie było, ale wróciłam do szkoły po chorobie i zastało mnie tyle nauki, że z czasem nawyk codziennego pisania rozdziału mnie opuścił. Mam nadzieję, że teraz nie zaniedbam tak tego bloga, ponieważ bardzo lubię pisać to opowiadanie. teraz w czas przerwy świątecznej posty będą raczej codziennie, a w czasie szkolnym jakieś 2 na tydzień, więc polecam zaglądać.
Mam nadzieję, że stali czytelnicy wrócą, by dalej poznawać życie Hayley.

_______________________________________________________



    Loczek delikatnie chwycił moją trzęsącą się z niedowierzania dłoń.
-Dlaczego się denerwujesz? – spytał, jakby czytając mi w myślach.
Popatrzyłam na niego z uśmiechem, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Zdążyłam jedynie rzucić rodzicielce porozumiewawcze spojrzenie.

-Będę musiał zakryć ci oczy. Jak już mówiłem, to niespodzianka. – mruknął oschle, gdy byliśmy już na zewnątrz.
Zielonooki zwinnym ruchem sięgnął do kieszeni brązowej kurtki, po czym wyciągnął z niej skrawek czarnego materiału będącego chustą. Widok przedmiotu zaniepokoił mnie jeszcze bardziej. Przez długi czas zastanawiałam się, gdzie Harry mnie zaprowadzi i co będzie się tam działo.
    Podczas drogi postanowiłam zadać Loczkowi kilka pytań, jednak chłopak zignorował mnie nie odpowiadając. Na szczęście w miarę dobrze słyszałam jego ciężki oddech, jak i  kroki, które stawiał po mokrym od deszczu chodniku.

-Uważaj, schodek. – usłyszałam po chwili.
Harry objął mnie swoim silnym ramieniem mocniej niż do tych czas, co spowodowało ciarki na mojej skórze, a także poczucie ogromnego bezpieczeństwa.
-Jesteśmy. – zadeklarował po jeszcze kilkuminutowym marszu, po którym stanął za mną i zaczął odwiązywać przepaskę. 

   Gdy ciemny materiał zniknął z moich powiek, moim oczom ukazał się przepiękny widok. Byliśmy tuż przy Big Benie. Księżyc i lampy, które go oświetlały dodawały mu uroku, jednak dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z godziny, która wybiła – było dosyć późno – jednak wcale się nią nie przejęłam.

Odwróciłam się na pięcie, prawie wpadając na Loczka stojącego tuż za mną. Na jego twarzy malował się przepiękny uśmiech wyrażający zadowolenie i radość.
   Chłopak delikatnie chwycił moją dłoń i popatrzył głęboko w moje oczy. Miałam wielką nadzieję na pocałunek, jednak przeliczyłam się. Harry stał bez ruchu jeszcze przez kilka sekund, po czym puścił moją rękę, a swoje włożył do kieszeni.
-Więc… Jak ci się podoba? – zapytał radośnie, rozglądając się dookoła.
-Jest wspaniale. – powiedziałam dość wesołym, jednak równie zawiedzionym głosem.
Ochota na pocałowanie czerwonych z zimna ust Zielonookiego rosła wraz z czasem, jednak on zdawał się zapomnieć, że istnieje. Oparł się o poręcz stojącą na skraju balkonu widokowego, po czym w zamyśleniu zaczął wpatrywać się w gwiazdy. 

_______________________________________________________________

Rozdział jest krótki ponieważ dawno nie blogowałam. ;) 
Może za niedługo wrócę do ''rytmu''. 
Pozdrawiam i do jutra! 

3 komentarze:

  1. Nareszcie nowy *.* Bo zaczynałam tracić nadzieję :C HARRY TY DEBILU! -.- Miał być kiss w pięknej atmosferze <3 Dziękuję za komentarz u mnie + nie mogę doczekać się następnego rozdziału u ciebie xx

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko! stęskniłam się za twoim blogiem <3
    Harry zepsuł pocałunek :c
    zapraszam do siebie:
    http://mential-stories-from-me.blogspot.com/
    http://allyouneversaytome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że taki krótki, jejku. Świetny rozdział, naprawdę. Ale wkurzyłam się trochę na Harry'ego za to, co zrobił. Już liczyłam, że wszystko będzie idealnie. No cóż, czekam na kolejny. :)

    W wolnym czasie zapraszam do siebie:
    http://inferno-fanfiction.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K