Bardzo przepraszam Was za to, że przez tak długi czas mnie nie było, ale wróciłam do szkoły po chorobie i zastało mnie tyle nauki, że z czasem nawyk codziennego pisania rozdziału mnie opuścił. Mam nadzieję, że teraz nie zaniedbam tak tego bloga, ponieważ bardzo lubię pisać to opowiadanie. teraz w czas przerwy świątecznej posty będą raczej codziennie, a w czasie szkolnym jakieś 2 na tydzień, więc polecam zaglądać.
Mam nadzieję, że stali czytelnicy wrócą, by dalej poznawać życie Hayley.
_______________________________________________________
Loczek delikatnie
chwycił moją trzęsącą się z niedowierzania dłoń.
-Dlaczego się denerwujesz? – spytał, jakby czytając mi w
myślach.
Popatrzyłam na niego z uśmiechem, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Zdążyłam jedynie rzucić rodzicielce porozumiewawcze spojrzenie.
-Będę musiał zakryć ci oczy. Jak już mówiłem, to
niespodzianka. – mruknął oschle, gdy byliśmy już na zewnątrz.
Zielonooki zwinnym ruchem sięgnął do kieszeni brązowej kurtki,
po czym wyciągnął z niej skrawek czarnego materiału będącego chustą. Widok
przedmiotu zaniepokoił mnie jeszcze bardziej. Przez długi czas zastanawiałam
się, gdzie Harry mnie zaprowadzi i co będzie się tam działo.
Podczas drogi postanowiłam
zadać Loczkowi kilka pytań, jednak chłopak zignorował mnie nie odpowiadając. Na
szczęście w miarę dobrze słyszałam jego ciężki oddech, jak i kroki, które stawiał po mokrym od deszczu chodniku.
-Uważaj, schodek. – usłyszałam po chwili.
Harry objął mnie swoim silnym ramieniem mocniej niż do tych
czas, co spowodowało ciarki na mojej skórze, a także poczucie ogromnego
bezpieczeństwa.
-Jesteśmy. – zadeklarował po jeszcze kilkuminutowym marszu,
po którym stanął za mną i zaczął odwiązywać przepaskę.
Gdy ciemny materiał
zniknął z moich powiek, moim oczom ukazał się przepiękny widok. Byliśmy tuż
przy Big Benie. Księżyc i lampy, które go oświetlały dodawały mu uroku, jednak
dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z godziny, która wybiła – było dosyć późno –
jednak wcale się nią nie przejęłam.
Odwróciłam się na pięcie, prawie wpadając na Loczka
stojącego tuż za mną. Na jego twarzy malował się przepiękny uśmiech wyrażający
zadowolenie i radość.
Chłopak delikatnie
chwycił moją dłoń i popatrzył głęboko w moje oczy. Miałam wielką nadzieję na
pocałunek, jednak przeliczyłam się. Harry stał bez ruchu jeszcze przez kilka
sekund, po czym puścił moją rękę, a swoje włożył do kieszeni.
-Więc… Jak ci się podoba? – zapytał radośnie, rozglądając
się dookoła.
-Jest wspaniale. – powiedziałam dość wesołym, jednak równie
zawiedzionym głosem.
Ochota na pocałowanie czerwonych z zimna ust Zielonookiego
rosła wraz z czasem, jednak on zdawał się zapomnieć, że istnieje. Oparł się o
poręcz stojącą na skraju balkonu widokowego, po czym w zamyśleniu zaczął wpatrywać się
w gwiazdy.
_______________________________________________________________
Rozdział jest krótki ponieważ dawno nie blogowałam. ;)
Może za niedługo wrócę do ''rytmu''.
Pozdrawiam i do jutra!
Nareszcie nowy *.* Bo zaczynałam tracić nadzieję :C HARRY TY DEBILU! -.- Miał być kiss w pięknej atmosferze <3 Dziękuję za komentarz u mnie + nie mogę doczekać się następnego rozdziału u ciebie xx
OdpowiedzUsuńo matko! stęskniłam się za twoim blogiem <3
OdpowiedzUsuńHarry zepsuł pocałunek :c
zapraszam do siebie:
http://mential-stories-from-me.blogspot.com/
http://allyouneversaytome.blogspot.com/
Szkoda, że taki krótki, jejku. Świetny rozdział, naprawdę. Ale wkurzyłam się trochę na Harry'ego za to, co zrobił. Już liczyłam, że wszystko będzie idealnie. No cóż, czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam do siebie:
http://inferno-fanfiction.blogspot.com/ :)