-Wstawaj Hayley. – usłyszałam cichy głos mamy dobiegający z
korytarza.
Moja rodzicielka nie wiedziała, że nie śpię już od jakiś
dwudziestu minut. W nocy nie mogłam zmrużyć oka. Chyba każdemu zdarzają się
takie dni, w których podekscytowanie, stres lub zupełnie inne emocje, nie dają
zdrzemnąć się nawet na moment. Tak jak dzisiaj… Zupełnie nie wiem jaki był
powód mojej bezsenności. Nie oczekiwałam żadnego wydarzenia, a nawet nie miałam
się czym martwić.
-Ubierasz się?
-Tak, mamo. – skłamałam.
Wcale nie miałam ochoty na szykowanie się do szkoły, mimo że
bardzo lubiłam tam uczęszczać. Nie ze względu na osoby, które miałam okazję tam
poznać, a dlatego, że bardzo interesowałam się nauką, co dało się zauważyć po
moich ocenach. Nauczyciele szybko odkryli we mnie potencjał, wiedzą, że cechuje
mnie ciekawość świata, a także to, że jestem otwarta, jeśli chodzi o nowe tematy,
które mam poznać.
Dopiero po chwili
postanowiłam, że jednak ubiorę się, gdyż nie lubię się spóźniać. Nigdy nie
przywiązywałam większej uwagi do stroju. Zakładałam to co miałam pod ręką i tak
było tego dnia. Wyciągnęłam z szafy białą koszulę i ciemne dżinsy, po czym
ubrałam je. Prezentowałam się jak zawsze – przeciętnie. Nie przepadałam za
swoim wyglądem - jasnobrązowymi (a czasami nawet rudawymi) włosami, brązowymi
oczami oraz denerwującymi piegami, którymi pokryty był cały nos i znaczna część
policzków.
‘’Strojenie się’’
nie zajęło mi dużo czasu. Miałam jeszcze chwilę na spożycie śniadania. Udałam
się więc korytarzem na dół, po drodze mijając moje rysunki z czasów
przedszkolnych, a także oprawione zdjęcia rodzinne.
-Hayley, muszę iść dzisiaj wcześniej do pracy. Po południu
mam spotkanie i chciałam się do niego przygotować. – mama wyglądała na bardzo
zabieganą. – Na stole masz gotowe kanapki. Nie zapomnij zamknąć domu jak
będziesz wychodzić. – rodzicielka pocałowała mnie w czoło, po czym zgarnęła
fioletową torebkę leżącą na kanapie i wyszła z domu.
Nie byłam głodna, więc postanowiłam, że tego dnia odpuszczę
sobie śniadanie. Pozostawiłam pełny talerz w kuchni i wyszłam z domu, nie
zapominając o przekręceniu klucza.
Od szkoły dzielił
mnie kilometr, kiedy zaczął padać obfity deszcz. Przyśpieszyłam wolny do tych
czas krok, po drodze obserwując twarze innych ludzi. Niektórzy wydawali mi się
bardzo znajomi, inni niekoniecznie. Wszyscy byli bardzo przygnębieni, ale
zapewne spowodowane to było pogodą. Wiele z mijanych osób z pewnością
zrezygnowało z planów na ten jesienny dzień.
Angielska pogoda, pomyślałam, a na mojej twarzy pojawił się
uśmiech, co spowodowało nieuniknione spojrzenia przechodniów. W sumie to oni
powinni się cieszyć, że zabrali ze sobą parasole, gdy ja byłam przemoknięta do
suchej nitki.
Na szkolnym
korytarzu spotkałam wiele znajomych twarzy. Każdy czekał przed salą na lekcje.
U niektórych można było dostrzec nieznaczny uśmiech i zadowolenie, a u innych
malował się grymas i niechęć. Ja byłam radosna i uśmiechnięta od czasu
przekroczenia progu jasnoszarego budynku liceum.
Idąc krętym
korytarzem postanowiłam jeszcze raz prześledzić podręcznik; nie zwracałam uwagi na innych
idących tędy uczniów. Dosłownie kilka sekund trwał moment zderzenia się, z
którymś z nich. Z hukiem upadłam na podłogę, a z mojego niedosuniętego plecaka
wypadło kilka książek, po które schylił się nieznajomy chłopak – to on
prawdopodobnie był sprawcą całego ‘’wypadku’’.
-Przepraszam, nie chciałem. Nic ci nie jest? – spytał troskliwie
patrząc na mnie dużymi, zielonymi oczami.
Chłopak był dosyć wysoki, lekko umięśniony, a na głowie miał
burzę pięknych brązowych loczków.
-Nie, w porządku. – patrzyłam na niego z pewnym
przerażeniem, które od razu rzuciło mu się w oczy.
Zaśmiał się.
-Pomogę ci pozbierać książki. – zaczął po kolei łapać za porozrzucane
podręczniki, a ja nadal siedziałam w bezruchu.
– Możesz wstać?
Nie odpowiadając podniosłam się z podłogi i odebrałam
książki.
-Dziękuję. – powiedziałam nie wyrażając żadnych emocji.
W jego spojrzeniu było coś co sprawiało, że nie był
przeciętny, wyróżniał się. Nie wiedziałam jednak kim jest i co robi w naszej
szkole. Nigdy wcześniej nie miałam okazji go spotkać, a tym bardziej zamienić z
nim kilka słów.
Minęło kilka minut
zanim doszłam do klasy. Rówieśnicy właśnie zasiadali do ławek, gdy zjawiłam się
i zajęłam swoje stałe miejsce. Na początku nie zwróciłam nawet uwagi, na to że chłopak, przez
którego całkiem nie dawno się wywróciłam, stał obok nauczycielki języka
Angielskiego z którą właśnie miałam zajęcia. Pani Creed była widocznie zmęczona
szumem w klasie i jak najszybciej chciała zapoznać nas z chłopakiem.
-Dzień dobry. Chciałabym wam kogoś przedstawić… –
nauczycielka popatrzyła na Zielonookiego, a uczniowie zaczęli jeszcze bardziej szeptać. – To Harry Styles. Nowy uczeń w naszej szkole. Będzie uczęszczał do waszej klasy, więc mam nadzieję, że miło go przyjmiecie.
Nowy chłopak z uśmiechem popatrzył na mnie, a ja z niechęcią odwzajemniłam gest, jednak wyglądało to dość sztucznie.
-Zajmij miejsce koło Hayley. – dodała po chwili nauczycielka
wskazując na mnie.
Głosy rówieśników szybko ucichły, gdy tylko Harry zajął
miejsce. Usiadł wyprostowany, po czym z prawie pustego plecaka wyjął jakiś
zeszyt z czaszką na okładce.
Ciekawie się zaczyna, dzięki za komentarz u mnie :) Dodaję do obserwowanych x
OdpowiedzUsuńZaczynaaa Się fajnie ! ;DD
OdpowiedzUsuńRównież zapraszam do czytaniaaa ;DD http://mydreammylovemyobssesion.blogspot.com/2013/10/poczatki-bloga.html
Next.
OdpowiedzUsuńJaki miliusi ten Harry. Podoba mi się. :) // imaginy1onedirection.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz u mnie ;) Zapowiada się ciekawie, więc dodaje do obserwowanych i zabieram się za czytanie następnych rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuń