Tak, wiem, rozdziały miały być w weekendy, a jest przecież wtorek, ale tydzień zleciał tak szybko, że nie miałam nawet chwili na odpoczynek, a teraz wyszło na to, że się przeziębiłam i siedzę w domu i piszę rozdziały. :)
No i nie wiem czy ta informacja, którą teraz napiszę Was zmartwi czy raczej ucieszy, ale do końca opowiadania pozostał raptem jeden rozdział... Tak, rozdział 35 będzie prawdopodobnie zakończeniem opowiadania (choć istnieją szanse na epilog).
W następnym rozdziale definitywnie zakończę historię Hayley i Harry'ego. :')
Mimo, że to bardzo trudne, bo bardzo przywiązałam się do tego bloga...
Ale na rozczulania przyjdzie czas! Zapraszam na rozdział i proszę Was o motywację. :)
_________________________________________________________
Późny, wiosenny wieczór zapadł nad Londynem. Powietrze było
gęste, duszące i nieprzyjemne, przez co trudno było oddychać. Biała mgła oblała
ciemne, oświetlone jedynie lampami, ulice. Mimo późnej pory nie panował spokój.
Co chwilę miałam okazję mijać ludzi prawdopodobnie udających się na piątkową
imprezę czy do baru na piwo. Ja jednak tym razem wcale nie zamierzałam odwiedzić
klubu, pubu, ani innego miejsca, w którym alkohol leje się litrami, a pijani
już nastolatkowie robią zakłady, które często kończą się przyjazdem karetki, a
nawet policji. Ile razy miałam już styczność z nielegalnymi pościgami otwartą
ulicą? Nie brałam w nich udziału, nie kibicowałam… Byłam jednak świadkiem
takich odważnych posunięć, które w jednym na dziesięć przypadków kończyły się śmiercią.
Tym razem jednak celem mojej wycieczki był ciepły, przytulny i… Nie zupełnie
miły dom. Zaraz po skończeniu lekcji Harry zaprosił mnie na spacer. Nalegał na
odprowadzenie mnie, jednak odmówiłam. Po prostu miałam ogromną ochotę na
samotną podróż, bez zbędnych słów i pytań. Szłam zupełnie sama, jednak do czasu…
-Hayley, zaczekaj. – usłyszałam głos dobiegający zza pleców.
Odwróciłam się gwałtownie, prawie wpadając na ciemnowłosego
chłopaka. Jego twarz w pół mroku była bardzo nie wyraźna i z trudem rozpoznałam
w niej znajomego mulata.
-Zayn? Wystraszyłeś mnie. – powiedziałam, starając się
uspokoić zdenerwowany organizm.
-Musiałem… Chcę z Tobą porozmawiać. – powiedział, po czym
ułożył dłonie na moich ramionach, nadal zachowując duży dystans między nami.
-Zayn, o co chodzi? – spytałam zaniepokojona.
Wydaje mi się, że moje policzki oblał wtedy ogromny
rumieniec, sygnalizujący strach, który odczuwałam wewnątrz.
-Jak ty mnie tu w ogóle znalazłeś? – dodałam po chwili.
-Nie w tym rzecz. Hayley, postaraj się wysłuchać mnie do
końca… - chłopak spojrzał głęboko w moje oczy, chcąc jakby dostać się do mojej
duszy. - Harry bardzo Cię kocha i ciągle o Tobie myśli… Ludzie pewnie wmawiają
Ci, że jest nieodpowiednim chłopakiem dla Ciebie, że jest groźny, ale nie
słuchaj ich… Tak naprawdę to właśnie on jest w niebezpieczeństwie. Jego ojciec
jest prowodyrem całej sytuacji, która może doszczętnie zniszczyć Hazzę. Nie
patrz na pozory, bo one mylą. Czy prawdziwy, dobry ojciec powinien nasyłać na
swojego syna seryjnego mordercę, który działa na zlecenie? Wiem, że to może
wydawać się dziwne i podejrzane, może nawet zmieni twoje zdanie o Harry’m, ale to
szczera prawda, która jest złotem. Nie myśl jednak, że Harry jest złym
człowiekiem, bo to nie jego wina. Nie oskarżaj go, o czyny jego ojca, bo to
właśnie on jest okropnym człowiekiem. Nie staraj się też poznać jego
przeszłości, nikt jej nie zna. Przede wszystkim, proszę, nie mów Styles’owi, że
Ci o wszystkim powiedziałam. – skończył, z delikatnością zdejmując z moich
ramion swoje ręce, którymi sięgnął do kieszeni, by wyjąć z nich paczkę
papierosów.
-Zayn, muszę wiedzieć więcej! – powiedziałam, mając
nadzieję, że dowiem się jeszcze czegoś.
-Znam tylko tyle informacji… - mruknął, po czym wepchnął do
ust cienkiego papierosa, a następnie znów sięgnął do kieszeni po zapalniczkę.
-Wiem, że coś ukrywasz! Kto chcę zniszczyć Harry’ego? W jaki
sposób? – pytałam, zaciskając z przejęcia pięści.
-Nie mogę Ci tego powiedzieć… - mruknął, zaciągając się.
-Zaufaj mi. – nalegałam.
-Hayley, po co Ci ta informacja? – mulat wypuścił z ust
obfity dym.
-Po prostu chcę wiedzieć czy to ktoś z otoczenia, ktoś kogo
znam. – podniosłam ręce do góry, w błagalnym znaku.
Zayn pokręcił głową, po czym znów włożył do ust papierosa,
dłońmi obejmując moje nadgarstki.
-Proszę… - mruknęłam.
Chłopak znów wciągnął do płuc dym, po czym spokojnie
wypuścił go.
-Jego ojciec chce go zabić. – chłopak podniósł wzrok ku
górze, spoglądając na zsypane gwiazdami niebo.
Zupełnie się pogubiłam. O czym mam teraz myśleć? O tym, że
kochanek mojej matki chcę zabić kogoś, kogo kocham? Czy o tym, że mniemany
partner rodzicielki to zabójca? Wszystko zaczęło wydawać się takie mroczne i
niecodzienne… Zupełnie jak najgorszy koszmar. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić,
by jedna osoba zniszczyła całe moje życie. Wiedziałam, że muszę działać…
nie rób tego , ale i tak dziękuję że chcesz dokończyć tę historię :) mam pytanie, będziesz tu jeszcze kiedyś pisać jakieś opowiadanie ??:)
OdpowiedzUsuńNie do końca na tym blogu, ale po zakończeniu tego bloga mam w planach rozpocząć pisanie nowego :)
UsuńO ja...!! Cóż za informacje!! Jaka akcja!! No nie mogę. Normalnie leżę. Powaliłaś mnie tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńNie kończ jeszcze tego opowiadania. Proszę, proszę, proszę... Bardzo mi się podoba. Będę smutna, no chyba, że założysz nowego bloga z nową historią o Hazzie... Wtedy nie będę smutać tak bardzo ;D
Dziękuję bardzo za miłą opinię! :)
UsuńNo tak... Niestety to już koniec, ale będzie jeszcze jeden rozdział i epilog...
Mam w planach założenie kolejnego bloga z opowiadaniem o Hazzie, więc nie opuszczam Was na zawszę. :)