wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 11



   Rodzicielka od samego rana krzątała się po kuchni, przygotowując kolację dla gości, przy czym bardzo ucieszyła się, gdy przekazałam jej informację, że Harry jednak przyjdzie. Znajomy mamy także nie odmówił i miał zjawić się u nas już o 18:00. Zmobilizowało ją to do gotowania, sprzątania i dekorowania kuchni, w co włączyła także mnie. Z chęcią jej pomogłam, licząc na rewanż, gdy Harry będzie już w naszym domu. Miałam szczerą nadzieję, że nie powie czegoś nieodpowiedniego o moim dzieciństwie, czy innych niekomfortowych sytuacjach. Z niecierpliwością odliczałam czas do jego wizyty, gdyż bardzo chciałam znów spojrzeć w jego zielone, błyszczące oczy.
   Tego dnia czas biegł naprawdę szybko, nim się obejrzałam, ktoś pukał do drzwi.
-Otworzę. – powiedziałam z nadzieją w głosie.
Bardzo chciałam, żeby w drzwiach stanął Harry, jednak nic bardziej mylnego. Mój uśmiech zszedł z twarzy, gdy w drzwiach zobaczyłam mężczyznę, którego wiek można było szacować na około czterdzieści, do czterdziestu pięciu lat, mimo tego był wystarczająco przystojny, co sprawiało dobre pierwsze wrażenie.
-Dzień dobry, panu. – przywitałam gościa.
-Witam. – odpowiedział bardzo poważnie.
-Proszę wejść. – zrobiłam mu przejście w drzwiach, za co on obdarzył mnie uśmiechem. – Mama jest w kuchni.
   Ukochana kobieta przywitała się z przybyłym gościem za pomocą uścisku, co wydało mi się, trochę bardziej, niż koleżeńskie. Nie miałam ochoty patrzeć na ich radosne –w swoim towarzystwie- twarze, dlatego postanowiłam czekać na Loczka w korytarzu.
    Już po kilku minutach oczekiwań do drzwi zapukał Zielonooki.
-Harry, jak dobrze, że jesteś. – przywitałam go wesoło, zaraz na progu.
Chłopak z uśmiechem wszedł na korytarz, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, przez uchylone drzwi kuchni zobaczył siedzącego przy stolę, kolegę matki. Jego twarz na moment zsiniała, a później zrobiła się zupełnie blada, a jasnoróżowe do tej pory usta, stały się prawie czerwone.
-Wszystko w porządku? – spytałam, przyglądając się chłopakowi, który wlepił swój wzrok w mężczyznę.
-Hayley… To był zły pomysł, nie powinno mnie tu być. Wybacz. – wyjaśnił, po czym szybkim krokiem udał się w stronę drzwi.
   Ani znajomy mamy, ani sama rodzicielka nie mieli okazji zobaczyć Harry’ego, gdyż ten biegiem udał się w kierunku starego parku. Nie zwlekając udałam się w pogoń za Loczkiem, który –trzeba przyznać- biegł naprawdę szybko. Nie zwracałam uwagi na to, że mam na sobie sukienkę, czy buty na koturnie, to nie było ważne. Musiałam go dogonić i dowiedzieć się, czym tak bardzo się przejął. Zastałam go dopiero na jednej z zepsutych ławek, w tak zwanym opuszczonym miejscu.
    Stanęłam tuż przed nim całkiem zdyszana. Chłopak wyraźnie nie miał siły, tak samo jak ja. Nadal blady, dyszał głośno, opierając przy tym czoło na nadgarstkach.
-Harry, co się stało? – spytałam, nie mogąc złapać tchu.
-Ten mężczyzna w twojej kuchni… - zaczął, po czym spojrzał na mnie z łzami w oczach. –To... To mój ojciec.
Zdziwienie oraz przebyte biegiem metry nie pozwoliły mi na wypowiedzenie choćby słowa, jednak wiedziałam, że nie muszę nic mówić.
-Miałem siedem lat, gdy moi rodzice rozwiedli się. Przeżywałem to zdarzenie jak nic innego. Ojciec twierdził, że musi od nas odpocząć… Oczywiście obiecywał, że będzie mnie odwiedzał, że nie zajdzie wiele zmian. W sumie, dotrzymał obietnicy, ale tylko przez pierwsze trzy lata, później zdawał się o mnie zapomnieć. Mijały kolejne lata mojego życia, a jego nadal nie było. W końcu mama znalazła sobie nowego faceta, mojego ojczyma. Cieszyłem się z jej szczęścia, ale ono nie trwało długo. Ojciec znów pojawił się w naszym życiu i zepsuł relacje mamy z jej nowym mężczyzną, jednak to dało się naprawić. Znów odszedł i nie dawał o sobie znać. Przez cholerne dwa lata nie widziałem go na oczy, a teraz zobaczyłem… Wesołego, siedzącego w waszym domu. Wybacz, że nie powiedziałem Ci o tym wcześniej, ale nie było okazji… - ostatnie zdanie wypowiadane przez chłopaka brzmiało, jakby ciężki kamień, ciążący na jego duszy, spadł.
   Spokojnym krokiem udałam się w stronę Harry’ego, który starał się powstrzymać łzy. Usiadłam bardzo blisko niego, po czym złapałam jego zimną od mrozu, dłoń, która trzęsła się niekontrolowanie.
-Nie puszczę cię, dopóki się nie uśmiechniesz. – powiedziałam patrząc głęboko w zaczerwienione oczy Loczka, z nadzieją, że zobaczę jego piękny uśmiech.
-W takim razie już nigdy się nie uśmiechnę. – odpowiedział, z bardzo poważnym wyrazem twarzy. 

________________________________________

ROZDZIAŁ 12 = 6 KOMENTARZY POD TYM POSTEM

7 komentarzy:

  1. Boże jakie to genialne!
    Łał kopletne zaskoczenie - tata Harrego w kuchni dziewczyny? Się porobiło.. Xd
    Końcówka jest tak cholernie romantyczna że aż się rozpływam :3
    Z nieciepliwością czekam na nexta! :3

    only-to-die.blogspot.com
    wpadniesz? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie słodkie, szczególnie końcówka. Dziwne to z ojcem ale spoko. Podoba mi się. ;) czekam na komentarz od Ciebie. :) // imaginy1onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu rozpływam się, jaka słodka koncówka *.* Kocham to opowiadanie <3 Czekam z niecierpliwością na następny xx Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to jak piszesz ! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. Pisz szybko ! I dzięki za skomentowanie bloga zapraszam ponownie :
    http://for-you-louis-tomlinson.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam!
    Po prostu wiedziałam, że to będzie ojciec Harryego.
    Ja to powinnam na wróżkę iść, jak nic :D
    I tak oto przyczyniam się do kolejnego rozdziału, bo jestem szczęśliwą szóstka :D
    :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutne :c Szkoda mi Loczka:(
    Pozdrawiam Ver<3

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K