Harry otworzył się
przede mną po raz pierwszy, mówiąc to co chciałam usłyszeć. W pełni mi zaufał i
wyznał, co zaniepokoiło go w znajomym matki. Był przy tym naprawdę
roztrzęsiony. Nie mogłam –i nie chciałam- zostawić go samego w takim stanie.
Jeszcze przez kilka minut siedzieliśmy na zimnej ławce. Bardzo zmarzłam,
dlatego Zielonooki oddał mi swoją kurtkę, po czym objął mnie silnym ramieniem.
Nadal nie puszczałam jego zmarzniętej, dygoczącej ręki, gdyż nie uśmiechnął
się.
-Nie chcesz tam wracać, prawda? – zapytałam, mimo że znałam
odpowiedź.
-Nie… - potwierdził moje przypuszczenia, po czym jeszcze
mocniej przyciągnął mnie do siebie.
Sama nie chciałam wrócić do mieszkania. Nie potrafiłabym
spojrzeć w oczy ani rodzicielce, ani ojcu Harry’ego.
Oparłam głowę na
jego ramieniu, patrząc cały czas przed siebie. Widziałam jedynie ciemność i mgłę
pieszczącą szumiące, pojedyncze liście, które nie zdążyły spaść z drzew. Wszystko
dookoła wydawało się szare i smutne i tylko obecność Loczka poprawiała mój, już
i tak zepsuty, humor.
-Jesteś pewny, że to twój ojciec?- spytałam po chwili ciszy,
którą co jakiś czas przerywał huczący podmuch wiatru.
-Nie mam wątpliwości… Wszędzie go poznam. – odpowiedział, a
następnie oparł swoją głowę na mojej, po czym wplótł palce, w moje długie za ramiona
włosy.
-Wiesz, że bardzo się o ciebie martwię? – spytałam nie
odrywając wzroku od obfitej mgły.
-To ja boję się o ciebie. – zaczął. – Ale dopóki jestem przy
tobie, nic ci nie grozi.
-Nie możesz obronić mnie przed wszystkim. – zaczęłam bawić
się palcami chłopaka.
-Spróbuję. – jego głos był zupełnie poważny.
Pozycja, w której
spoczywałam do tej pory, stała się bardzo niewygodna, więc- nadal w objęciach
Harry’ego- podniosłam się z jego ramienia. Spojrzałam głęboko w błyszczące, od
niewyschniętych łez, oczy Loczka, które lustrowały moją siną od zimna, twarz.
-Nie wrócimy do domu. – powiedziałam, bardzo poważnie.
-Chcesz uciec? – Zielonooki wyraźnie zdziwił się.
-Nie do końca… Możemy pójść na spacer, spędzić ten wieczór
razem. – zaproponowałam.
-Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko? – spytał, z
zatroskanym wyrazem twarzy.
-Jest zbyt zajęta. – z trudem powstrzymałam się od
przekręcenia oczami.
Chłopak nie ciągnąc
dalej rozmowy, wstał z zepsutej ławki, nadal nie puszczając mojej ręki.
Powtórzyłam jego ruch, dlatego już po chwili maszerowaliśmy w stronę mojego
domu. Nie miałam ochoty przerywać tej chwili, która dla mnie mogłaby trwać
wiecznie.
-Pamiętasz jak pierwszy raz zaprosiłem Cię na spacer? –
spytał po chwili milczenia.
-Nie potrafiłabym o tym zapomnieć… A jak wystraszyłeś mnie,
gdy wracałam ze szkoły? – przypomniałam sobie strach, jaki Harry miał okazję
zauważyć w moich oczach.
-Wtedy dowiedziałem się, gdzie mieszkasz. – chłopak zaśmiał
się.
Postanowiłam, że dotrzymam obietnicy, i gdy tylko usłyszałam
jego cichy śmiech, próbowałam puścić jego dłoń. Loczek trzymał mnie jednak
bardzo kurczowo, nie pozwalając na puszczenie ręki.
-Obiecałam, że cię puszczę, gdy się uśmiechniesz. –
powiedziałam, z zadowoleniem patrząc na jego twarz.
-Nie było żadnej umowy. – chłopak oblizał usta. – Po za tym,
nie chcę, żebyś zmarzła, nie masz rękawiczek.
Na te słowa zaśmiałam się radośnie. Spacery z Harry’m były
czymś, co wręcz uwielbiałam. Kochałam patrzeć na jego twarz, którą zawsze
owiewał lekki wiatr, rozwiewający brązowe loki, na jego szczupłą sylwetkę, na
promienisty uśmiech, na błyszczące, zielone oczy…
***
-Hayley, gdzie ty się podziewałaś? – przywitała mnie matka.
-Byłam na spacerze z Harry’m. – wyjaśniłam.
-Martwiłam się. Dlaczego nie weszliście do domu? – pytania rodzicielki
stawały się coraz bardziej dociekliwe.
-Mam się ze wszystkiego tłumaczyć? – spytałam.
-Nadal jesteś dzieckiem. – mama oparła się o futrynę
drzwi kuchennych i z uwagą przyglądała mi się, gdy ściągałam z ramion kurtkę
Zielonookiego.
-Za rok będę miała osiemnaście lat! – powiedziałam zdenerwowana.
Moje argumenty najwidoczniej podziałały, ponieważ
rodzicielka nie powiedziała nic więcej, jedynie głośno westchnęła łapiąc się za
głowę. Przeszłam obok niej obojętnie, udając się w stronę swojego pokoju, mieszczącego
się na piętrze. Gdy tylko tam dotarłam, lekko rzuciłam się na miękkie,
zaścielone łóżko, obleczone pachnącą pościelą, której zapach uniósł się w całym
pomieszczeniu.
Wspaniały dzień, pomyślałam zamykając na minutę zmęczone
powieki.
_______________________________________
ROZDZIAŁ 13 = 7 KOMENTARZY POD TYM POSTEM
Wspaniały ! Bardzo podoba mi się fabuła, i na prawdę zaimponował mi twój charakter pisania ;) Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńhttp://just-let-me-go-please.blogspot.com/
" -Wiesz, że bardzo się o ciebie martwię? – spytałam nie odrywając wzroku od obfitej mgły.
OdpowiedzUsuń-To ja boję się o ciebie. – zaczął. – Ale dopóki jestem przy tobie, nic ci nie grozi.
-Nie możesz obronić mnie przed wszystkim. – zaczęłam bawić się palcami chłopaka.
-Spróbuję. – jego głos był zupełnie poważny. "
Jezus! *.* Kocham teksty Harry'ego w tym blogu <3 Jest to naprawdę zajebista postać :) Wow! Została z loczkiem - nie dziwię jej się, bo też tak bym postąpiła :P Wspaniały jak zwykle, a szybkość udostępniania jest powalająca :> Czekam z niecierpliwością na następny xx
Kocham. Cudownie, że Harry tak się przed nią otworzył. :* // imaginy1onedirection.blogspot.com
OdpowiedzUsuńW sumie trochę za bardzo przypomina to Dark'a, ale.. mi się podoba. Niewątpliwie masz talent i naprawdę lubię to opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział. ;*
OdpowiedzUsuńundead-fanfiction.blogspot.com
Boski jest *.* :D Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńhttp://wszyscy-popelniamy-bledy.blogspot.com/
Cudown
OdpowiedzUsuńHahahahaha, nie wierze :D
OdpowiedzUsuńZnowu przyczyniam się do dodania odcinka.
Dzisiaj jestem szczęśliwa siódemeczką.
Łuhu. ;]
Oj miłość rośnie.
Mam nadzieje, że Harry poprawi relacje z ojcem.
A tak przy okazji prosiłaś żebym informowała Cię o odcinkach tak więc u mnie nowy odcinek.
Serdecznie zapraszam. :*