Kolejny niewypał. :(
Po za tym witam Was po długiej przerwie. :)
Jak zawsze w weekendy rozdziały pojawiać będą się od piątku do niedzieli codziennie.
A więc zaczynamy krótkim, ale dość ważnym rozdziałem...
_______________________________________________
Długo zajęło mi zdanie sobie sprawy z tego jak moje życie
zmieniło się w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Kiedyś codzienność ciągnęła się w
nieskończoność na chodzeniu do szkoły, odrabianiu zadań domowych i nauce.
Wszystko zmieniło się bardzo gwałtownie i… niespokojnie. Matka twierdzi, że
powinnam powrócić do tego co było – przejrzeć na oczy, zacząć się edukować, a
przede wszystkim dać sobie spokój z Harrym. Najgorsze było to, że zamiast
wspierać mnie, również zmieniła swoje życie. Zaczęła palić, chodzić na
spotkania, imprezy, od czasu do czasu (jednak rzadko) wracała do domu pijana,
nie mając interesu z tego, że nie mogę w pełni normalnie funkcjonować.
Całymi dniami leżałam w łóżku, mimo że moja noga nie była już w gipsie. Wszystko dobrze się zrosło, jednak chodzeniu towarzyszył duży ból. Do tego nikt mnie nie odwiedzał,
wszyscy przestali się mną interesować, byłam jednak pewna, że Zielonooki
przyszedłby do mnie, gdyby nie matka, która cały czas wypomina mu cały wypadek.
-Ley, nie poradzisz sobie sama, prawda? – rodzicielka stała
przed lustrem umieszczonym w moim pokoju, poprawiając makijaż.
Uważała, że psychologiczny podstęp sprawi, że uda jej się
opuścić dom.
-Nie. – odrzekłam krótko.
Westchnęła głośno, myśląc, że tym sposobem wywoła u mnie żal
i współczucie, a także, że moje sumienie nie wytrzyma presji zadanego przez
jej jęknięcie, ciosu.
-Zostanę z tobą… - rzekła skruszonym głosem.
-Gdzie chciałaś iść? – przewidziałam jej zamierzenia.
-W sumie… Bardziej chodzi mi o weekend. – odwróciła się na
pięcie, po czym lekko opadła na krzesełko obok toaletki.
-Dokładniej? – sięgnęłam ręką po szklankę wody, unosząc się na
łokciach.
-Chciałam pojechać z Desem na
małą wycieczkę po za Londyn. – wyjaśniła, dodając do swoich słów mimikę godną biednego, bezdomnego pieska.
-Do Crawley? – burknęłam cicho.
-Słucham? – matka zdawała się nie
słyszeć wypowiedzianych przeze mnie słów.
-Nic. – odpowiedziałam pokrótce.
Nie miałam zamiaru wyjawiać matce
tajemnicy pana Styles, bo i tak nie uwierzyła by mi. Próbowałam wiele razy
nasunąć jej domysły, że dotychczasowy ‘’znajomy’’ ma kogoś, jednak nie
zauważała ona moich sygnałów, wręcz przeciwnie robiła się opryskliwa i
nieznośna.
-Chcieliśmy wyjechać w piątek. To
jak będzie? – rodzicielka nabrała pewności siebie, zbliżając się do mojego
łóżka wolnym, opanowanym krokiem.
-Jedź. – odwróciłam wzrok, który
wcześniej wbity był w jej umalowaną, różnego rodzaju kosmetykami, twarz.
Kontem oka udało mi się wychwycić
uśmiech na jej twarzy. Matka siadła na łóżku obok mnie.
-Wszystko w porządku, kochanie? –
spytała, kładąc rękę na moim rozgrzanym czole.
-Tak, ale chciałabym zasnąć. –
odepchnęłam jej dłoń gwałtownym ruchem.
-Idę zapalić. – powiedziała,
podnosząc się z łóżka.
Wyszła z pokoju po drodze
zabierając ze sobą paczkę papierosów, którą zostawiła wcześniej na biurku.
Miałam po uszy wysłuchiwania o
jej wypadach z ojcem Harry’ego. Było to ponadto denerwujące i nieciekawe
(bynajmniej dla mnie), po za tym przysparzało mnie o ból głowy. Złe myśli
krążyły mi przed oczami. Wyobrażenia bezsensownych sytuacji. Co chwilę
widziałam przed sobą beztroskiego pana Desa i młodą dziewczynę spędzających
miłe popołudnie w kawiarence. Był to okropny obraz, gdyż zaraz po nim pojawiała
się wizja mojej matki w objęciach tego samego mężczyzny.
Nie wytrzymałam presji
spowodowanej myślami. Szybko złapałam za telefon komórkowy znajdujący się na
nocnej półce. Wpisałam odpowiedni numer na klawiaturze urządzenia, po czym z
wiekim zwątpieniem i niepewnością wcisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając
aparat do ucha. Po kilku długich sygnałach usłyszałam znany mi głos:
-Tak?
-Harry? – spytałam dla pewności.
-Hayley. – głos Loczka od razu
stał się radośniejszy. –Brakuje mi ciebie.
Słowa chłopaka od razu zaszumiały
w mojej obolałej głowie.
-Moja matka wyjeżdża z twoim
ojcem na weekend… - zaczęłam, po czym usłyszałam głośne westchnienie chłopaka. –Będę
musiała zostać sama w domu, nie radze sobie jeszcze tak dobrze więc…
-Pomogę ci. – przerwał.
-Głupio mi o to prosić, ale
jesteś jedyną osobą. – skomentowałam krótko, naciągając na siebie miękką pościel.
-Boisz się? – spytał, w jego
głosie słyszeć można było niewinność i chęć naprawy tego co było.
-To nie rozmowa na telefon. – rozłączyłam się.
Jeszcze przez chwile telefon
tkwił przy moim uchu. Dopiero po chwili moja ręka z komórką w dłoni przeniosła
się na klatkę piersiową. Westchnęłam głośno, a na mojej twarzy mimowolnie
pojawił się uśmiech – zrobiłam coś czego jeszcze niedawno żałowałabym.
super !!!!
OdpowiedzUsuńWow ekstra
OdpowiedzUsuńNooo... Super, jak zwykle z resztą ;) Mówiłam już kiedyś, że kocham sposób w jaki piszesz to opowiadanie?? Jeżeli nie... KOCHAM, JAK PISZESZ TO OPOWIADANIE; JAK DOBIERASZ WYRAZY I ZWROTY!! <3 Genialne opowiadanie, pomysł i ogólnie WSZYTKO PERFEKCYJNE ;D
OdpowiedzUsuńCałuski, pozdrowionka i życzę weny (humor mam dobry...) ;*
Wiem,że nigdyy nie wstawiałam komentarzy ale musisz wiedzieć ,że zawsze z tobą byłam i zawsze czytałam.Przechodząc do tematu.Do ogółem twój blog baaardzo Mi sie podoba i jest jednym z nielicznych które mają świetną fabule.Mam nadzieję że rozdział 24 będzie już w bardzo bliskiej przyszłości.Nie mogę się już doczekać ^.^^.^:)
OdpowiedzUsuńunknow-killer-fanfiction.blogspot.com
Szkoda, że jej matka nadal ją rani. Nie może nikogo obwiniać o wypadek, a już na pewno zostawiać jej samej. Dobrze, że Harry nie olał jej i zechciał pomóc. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://used-fanfiction.blogspot.com/
O jaaa.. *o* Jakie to jest świetne *-*
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz :*
Czekam na next'a :D
Kocham ♥
Zapraszam na nowy rozdział http://and-let-me-kiss-youuu.blogspot.com/2014/01/rozdzia-17.html :)))