Więc zapraszam na 25 część historii Harley...
______________________________________________
Otworzyłam
mimowolnie opadające na oczy powieki, kiedy moim oczom ukazała się piękna
znajoma mi twarz. Harry leżał tuż obok mnie, otulony białą, miękką kołdrą,
która komponowała się z jego lekko opaloną, wytatuowaną skórą. Jego
zmierzwione, kasztanowe loki opadały na jego rumiany policzek, i przymknięte
oczy. Wydawałoby się, że chłopak nadal słodko i uroczo spał, uśmiechając się
jednocześnie, jednak pozory zmyliły mnie, gdyż zaraz gwałtownie uniósł powieki,
otwierając zielone oczy, po czym jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i
pocałował.
-Cześć
piękna. Jak się spało? – spytał, odrywając się od moich ust.
-Świetnie. –
uśmiechnęłam się, wtulając głowę w
rozgrzaną klatkę Harry’ego, który także zaśmiał się przychylnie.
Objął mnie
silnym ramieniem, które zeszłego wieczoru obejmowało moją talię. Teraz wyraźnie
mogłam poczuć jego wspaniały zapach, który wypełnił moje nozdrza.
-Podobało Ci
się wczoraj? – chłopak wplótł swoje palce w moje, delikatnie muskając ustami moją
dłoń.
-Było
cudownie. – odrzekłam, znów czując oddech Loczka na swojej skórze.
Chwila ciszy
pozwoliła mi na dokładne usłyszenie tego co działo się na zewnątrz domu. Otóż,
usłyszałam, jak pod dom podjeżdża samochód.
-To pewnie
listonosz. – szepnęłam. – Zostawi listy w skrzynce i odjedzie.
Wszystko
wskazywało na to, że mam rację, lecz już po chwili usłyszałam, jak zamknięte na
klucz drzwi otwierają się lekko.
-Hayley,
wróciłam. – usłyszałam głos matki dobiegający z dołu. – Musieliśmy wcześniej
zakończyć wyjazd…
Od razu
stanęliśmy na nogi, energicznie szukając rozrzuconych po pokoju ubrań.
-Harry… -
szepnęłam, zakładając koszulkę, znalezioną w kącie pokoju. – Co my teraz
zrobimy? – zapytałam równie cicho.
-Wyjdę przez
okno. – powiedział, po czym mocno zacisnął czerwone usta.
-Jesteśmy na
piętrze! – odpowiedziałam tym razem głośniej.
Nim zdążyłam
dodać coś więcej, Harry był już przy oknie. Miałam ochotę krzyknąć, by
zatrzymać go, jednak widok zszokował mnie na tyle, bym nie mogła wydusić z
siebie słowa. Otworzył je szeroko, po czym stanął na parapecie, z lekkością
skacząc w dół. Podbiegłam do witryny, by zobaczyć czy Zielonooki poradził
sobie. Gdy wyjrzałam przez otwór okienny zobaczyłam jak Loczek spokojnie kroczy
w stronę swojego domu. Przed długi czas zastanawiałam się jak wykonał tą
ryzykowną czynność. Dopiero kilka minut później otrząsnęłam się na tyle, by
pójść przywitać matkę.
***
-Czemu
wróciliście tak wcześnie? – spytałam schodząc po schodach.
-Do Desa
zadzwonił szef… Musiał jechać w delegację. – wyjaśniła zdejmując kurtkę.
Zatrzymała
się chwilę, gdy chciała zawiesić ją na wieszaku.
-Czyje to? –
złapała w ręce ciężki, brązowy płaszcz Harry’ego, po czym spojrzała na mnie
podejrzliwie.
-Chy-chyba…
- zaczęłam się jąkać.
-Czy o czymś
nie wiem? Jest tu ktoś oprócz ciebie? – rozejrzała się, odkładając na miejsce
kurtkę Hazzy.
-N-nie Może
Des ją zostawił? – spytałam, szukając w głowię najlepszej wymówki.
-Niby kiedy?
Nie wchodził do domu. – matka oparła się o ciemną szafkę, po czym zaczęła zdejmować
ze stóp piękne, wysokie, czarne szpilki.
-Nowe buty?
Skąd je masz? – starałam się uniknąć rozmowy na temat płaszcza.
-Od Desa…
Próbujesz zmienić temat? – wyminęła mnie, udając się w stronę kuchni.
-Nie. –
odpowiedziałam krótko. – Muszę dzisiaj wyjść.
-Gdzie? –
matka spojrzała na mnie zdziwionym wyrazem twarzy.
-Jak
najdalej. – szepnęłam, tak żeby rodzicielka nie usłyszała moich słów.
-Słucham? –
spytała.
-Chcę się
przespacerować. – uśmiechnęłam się, odwracając jej uwagę.
-Ach… -
żachnęła. – Kiedy i z kim?
-Teraz,
sama. – odpowiedziałam.
Matka
wzruszyła ramionami, po czym nalała wodę do czajnika, najprawdopodobniej
szykując sobie herbatę. Nie odpowiedziała nic więcej, więc postanowiłam wyjść z
domu. Założyłam wygodne buty i lekką, wiosenną kurtkę, po czym opuściłam
mieszkanie, które przez długi czas krążyło w moich myślach. Własne cztery
ściany i myśli o nich przytłaczały mnie. Obecność matki była czymś nie do
zniesienia, była po prostu uciążliwa. Nawet długi spacer, w ciepłym,
przyjemnym, wiosennym słońcu nie pomagał mi pozbyć się złych uczuć. Była tylko
jedna osoba, która mogła poprawić mi humor – Harry. Nie wiedziałam jednak,
gdzie może się znajdować. Nie miałam pojęcia czy jest w swoim domu w Londynie
czy nadal mieszka w Chelmsford. Jedyne co mi pozostało, to ponowne poszukiwanie
Stylasa.
Cudny rozdział!!!!!!!!!! Najlepszy. Kocham to opowiadanie i czekam na next:-)
OdpowiedzUsuńsuperrrrrr , !!!!
OdpowiedzUsuńNie lubię jej matki, bo zawsze wszystko psuje -.- A co do ojca Harry'ego, to pewnie pojechał do tej swojej lafiryndy, a nie w delegacje... Natomiast tymi zdjęciami Harry'ego zdobyłaś moje serce <3 Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z Twoimi słowami. Też mi się wydaje, że Des nie pojechał w delegację...
UsuńGenialne opowiadanie i rozdział!! KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM...!! <333 To, co piszesz i jak piszesz jest WSPANIAŁE. Uwielbiam Twojego bloga ;D
<3 Genialny rozdział ! Wręcz kocham Twojego bloga ! Właśnie przeczytałam całe dotychczasowe opowiadanie i stwierdzam , że fabuła i wszystko inne jest idealne ! Naprawdę cudowne. Czekam niecierpliwie na następny <3
OdpowiedzUsuńCudowny *o* czekam na kolejny rozdział ♥
OdpowiedzUsuń