sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 25

Wiem, że miał być wczoraj, ale nie miałam siły nic napisać... Po prostu padałam na twarz. Postanowiłam, że dodam rozdział dzisiaj i jutro. :)
Więc zapraszam na 25 część historii Harley...
______________________________________________



Otworzyłam mimowolnie opadające na oczy powieki, kiedy moim oczom ukazała się piękna znajoma mi twarz. Harry leżał tuż obok mnie, otulony białą, miękką kołdrą, która komponowała się z jego lekko opaloną, wytatuowaną skórą. Jego zmierzwione, kasztanowe loki opadały na jego rumiany policzek, i przymknięte oczy. Wydawałoby się, że chłopak nadal słodko i uroczo spał, uśmiechając się jednocześnie, jednak pozory zmyliły mnie, gdyż zaraz gwałtownie uniósł powieki, otwierając zielone oczy, po czym jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

-Cześć piękna. Jak się spało? – spytał, odrywając się od moich ust.
-Świetnie. – uśmiechnęłam się, wtulając  głowę w rozgrzaną klatkę Harry’ego, który także zaśmiał się przychylnie.
Objął mnie silnym ramieniem, które zeszłego wieczoru obejmowało moją talię. Teraz wyraźnie mogłam poczuć jego wspaniały zapach, który wypełnił moje nozdrza.
-Podobało Ci się wczoraj? – chłopak wplótł swoje palce w moje, delikatnie muskając ustami moją dłoń.
-Było cudownie. – odrzekłam, znów czując oddech Loczka na swojej skórze.
Chwila ciszy pozwoliła mi na dokładne usłyszenie tego co działo się na zewnątrz domu. Otóż, usłyszałam, jak pod dom podjeżdża samochód.
-To pewnie listonosz. – szepnęłam. – Zostawi listy w skrzynce i odjedzie.
Wszystko wskazywało na to, że mam rację, lecz już po chwili usłyszałam, jak zamknięte na klucz drzwi otwierają się lekko.
-Hayley, wróciłam. – usłyszałam głos matki dobiegający z dołu. – Musieliśmy wcześniej zakończyć wyjazd…
Od razu stanęliśmy na nogi, energicznie szukając rozrzuconych po pokoju ubrań.
-Harry… - szepnęłam, zakładając koszulkę, znalezioną w kącie pokoju. – Co my teraz zrobimy? – zapytałam równie cicho.
-Wyjdę przez okno. – powiedział, po czym mocno zacisnął czerwone usta.
-Jesteśmy na piętrze! – odpowiedziałam tym razem głośniej.
Nim zdążyłam dodać coś więcej, Harry był już przy oknie. Miałam ochotę krzyknąć, by zatrzymać go, jednak widok zszokował mnie na tyle, bym nie mogła wydusić z siebie słowa. Otworzył je szeroko, po czym stanął na parapecie, z lekkością skacząc w dół. Podbiegłam do witryny, by zobaczyć czy Zielonooki poradził sobie. Gdy wyjrzałam przez otwór okienny zobaczyłam jak Loczek spokojnie kroczy w stronę swojego domu. Przed długi czas zastanawiałam się jak wykonał tą ryzykowną czynność. Dopiero kilka minut później otrząsnęłam się na tyle, by pójść przywitać matkę.
***
-Czemu wróciliście tak wcześnie? – spytałam schodząc po schodach.
-Do Desa zadzwonił szef… Musiał jechać w delegację. – wyjaśniła zdejmując kurtkę.
Zatrzymała się chwilę, gdy chciała zawiesić ją na wieszaku.
-Czyje to? – złapała w ręce ciężki, brązowy płaszcz Harry’ego, po czym spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Chy-chyba… - zaczęłam się jąkać.
-Czy o czymś nie wiem? Jest tu ktoś oprócz ciebie? – rozejrzała się, odkładając na miejsce kurtkę Hazzy.
-N-nie Może Des ją zostawił? – spytałam, szukając w głowię najlepszej wymówki.
-Niby kiedy? Nie wchodził do domu. – matka oparła się o ciemną szafkę, po czym zaczęła zdejmować ze stóp piękne, wysokie, czarne szpilki.
-Nowe buty? Skąd je masz? – starałam się uniknąć rozmowy na temat płaszcza.
-Od Desa… Próbujesz zmienić temat? – wyminęła mnie, udając się w stronę kuchni.
-Nie. – odpowiedziałam krótko. – Muszę dzisiaj wyjść.
-Gdzie? – matka spojrzała na mnie zdziwionym wyrazem twarzy.
-Jak najdalej. – szepnęłam, tak żeby rodzicielka nie usłyszała moich słów.
-Słucham? – spytała.
-Chcę się przespacerować. – uśmiechnęłam się, odwracając jej uwagę.
-Ach… - żachnęła. – Kiedy i z kim?
-Teraz, sama. – odpowiedziałam.
Matka wzruszyła ramionami, po czym nalała wodę do czajnika, najprawdopodobniej szykując sobie herbatę. Nie odpowiedziała nic więcej, więc postanowiłam wyjść z domu. Założyłam wygodne buty i lekką, wiosenną kurtkę, po czym opuściłam mieszkanie, które przez długi czas krążyło w moich myślach. Własne cztery ściany i myśli o nich przytłaczały mnie. Obecność matki była czymś nie do zniesienia, była po prostu uciążliwa. Nawet długi spacer, w ciepłym, przyjemnym, wiosennym słońcu nie pomagał mi pozbyć się złych uczuć. Była tylko jedna osoba, która mogła poprawić mi humor – Harry. Nie wiedziałam jednak, gdzie może się znajdować. Nie miałam pojęcia czy jest w swoim domu w Londynie czy nadal mieszka w Chelmsford. Jedyne co mi pozostało, to ponowne poszukiwanie Stylasa.



6 komentarzy:

  1. Cudny rozdział!!!!!!!!!! Najlepszy. Kocham to opowiadanie i czekam na next:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. superrrrrr , !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię jej matki, bo zawsze wszystko psuje -.- A co do ojca Harry'ego, to pewnie pojechał do tej swojej lafiryndy, a nie w delegacje... Natomiast tymi zdjęciami Harry'ego zdobyłaś moje serce <3 Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie zgadzam się z Twoimi słowami. Też mi się wydaje, że Des nie pojechał w delegację...

      Genialne opowiadanie i rozdział!! KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM...!! <333 To, co piszesz i jak piszesz jest WSPANIAŁE. Uwielbiam Twojego bloga ;D

      Usuń
  4. <3 Genialny rozdział ! Wręcz kocham Twojego bloga ! Właśnie przeczytałam całe dotychczasowe opowiadanie i stwierdzam , że fabuła i wszystko inne jest idealne ! Naprawdę cudowne. Czekam niecierpliwie na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny *o* czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K