niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 26

Okej, obiecałam to dodaję! :)
Nowy rozdział już w piątek. Zaczynają mi się wtedy ferie, więc będę dodawać posty codziennie. Miłego czytania. :)
_________________________________________



Tym razem to uczucie osamotnienia towarzyszyło mojej bezkresnej podróży. Szukanie Harry’ego nie przynosiło żadnych skutków, dlatego do głowy przyszedł mi inny pomysł, niestety nieodpowiedzialny i niedorzeczny. Postanowiłam pojechać autobusem do Crawley, a tam poszukać ojca Harry’ego, który doprowadzi mnie do swojej kochanki. Pomyślałam, że będę mogła zrobić im zdjęcia i pokazać matce. Wszystko wróciłoby wtedy do normalności. Miałabym spokój, nic nie ciążyłoby mi na duszy.
Tak więc, znów wsiadłam do zatłoczonego autobusu pełnego kobiet i mężczyzn wyruszających do pracy, dzieci jadących odwiedzić dziadków… Czasami chciałabym wrócić do tych beztroskich czasów wiecznego biegania, zmienianego na leżakowanie i spanie.
Droga znów była niemiłosierna i uciążliwa. Wszystko co wiązało się z tamtym miasteczkiem było takie same jak myśli związane z domem. Jedyne miejsce, w którym czułam się dobrze i bezpiecznie były silne, umięśnione ramiona Harry’ego.
Dlaczego jednak matka musiała przyjechać? Czy to było tylko głupie kłamstwo Desa? Może naprawdę wybrał się w delegację?
Jechałam na gapę! Nie miałam pojęcia czy spotkam pana Stylesa, do tego nie znałam wszystkich miejsc miejscowości. Mogłam się zgubić, ale upartość nie pozwalała mi zrezygnować. Miałam nadzieję, że ocalę matkę. Nie mam pojęcia czemu chciałam jej pomóc. Przez kilka ostatnich dni zdążyłam ją… ZNIENAWIDZIĆ. Znienawidzić kogoś kto wydał mnie na świat, kogoś kto uczył mnie życia, pilnował, dbał o mnie i kochał, kogoś tak ważnego. Każdy normalny człowiek powiedziałby, że jestem głupią i naiwną małolatą, która nie szanuje tego co ma, ale ten ktoś nie znałby Julii… Julii Wilson.
To nie pierwszy raz, w którym zaczynam pałać taką złością wobec matki… Najgorsze co mogła mi zrobić to chęć oddania mnie rodzicom zastępczym. Miała pecha, że dowiedziałam się o jej zamierzeniach. Miałam 9 lat, byłam dość mądra jak na swój wiek. Znalezienie tych kilku papierów rozbiło mnie, tak jak choroba rozbija umierającego człowieka kończącego swoje życie. Pamiętam, że bardzo chciałam żeby ojciec był przy mnie. Było mi przykro, że nie mógł zostać ze mną dłużej, zobaczyć jak dorastam… Chciałabym, żeby poznał Harry’ego. Na pewno polubiłby go i szanowałby bardziej niż matka. Kochałam go. Był człowiekiem o bardzo dobrym sercu, zawsze drażnił się ze mną i przytulał mnie, kiedy tego potrzebowałam. Gdy zmarł musiałam liczyć tylko na siebie. Płakałam, ukrywając łzy. Obiecywałam sobie, że będę silna, ale to nic nie dało, nie umiałam tłumić emocji i uczuć.    Niestety nie lubię wspominać tego czasu, mało pamiętam i niech tak zostanie…
***


Wysiadłam z autobusu, gdy moje policzki otulił wspaniały, lekki wiatr. Znów przywitał mnie znany mi przystanek. Tym razem nie zwlekałam, od razu udałam się w stronę kawiarenki, w której udało mi się podsłuchać rozmowę Desa i tajemniczej ciemnowłosej. Tym razem podczas spaceru zobaczyłam nie ojca Stylesa, a samego Harry’ego, który był zaledwie parę metrów ode mnie.
-Harry! – zawołałam na co chłopak energicznie odwrócił się.
Jego kręcone włosy wystające spod czarnej czapki rozwiewał wiatr, wysoko na jego zgrabnym nosie spoczywały ciemne okulary przeciwsłoneczne. Chłopak uśmiechnął się na mój widok, po czym rozłożył szeroko ręce, jakby czekał, aż wpadnę w jego ramiona. Postanowiłam skorzystać z okazji. Przebiegłam parę metrów, skacząc wprost w obięcia Harry’ego, który lekko uniósł mnie w górę, po czym przytulił moje drobne ciało.
-Co ty tu robisz? – zaśmiał się nie puszczając mnie.
Znów poczułam woń jego cudownych, męskich perfum, którymi dosłownie zaciągałam się.
-Umm... – jąknęłam.
-Powiedź. - Loczek odstawił mnie na ziemię, zdjął okulary, a następnie popatrzył głęboko w moje oczy.
-Chciałam znaleźć twojego ojca… - wyjaśniłam niepewnie, poprawiając bluzkę.
-Wiesz o jego żonie? – spytał z pokorą, spuszczając w dół głowę.
-To jego żona? – spytałam niepewnie, po czym również spuściłam głowę.
-Chciałem, żebyś dowiedziała się wcześniej… - przytulił mnie ponownie.
Przez chwilę staliśmy na środku chodnika wtulając się w siebie. Czułam dokładnie bicie jego serca, które oznajmiało mi, że martwi się nie tylko o mnie, ale też o moją rodzinę.
-Muszę z nim pogadać. – powiedział poważnie, po czym puścił mnie i zacisnął pobladłe wargi.
-Pójdę z tobą. – odpowiedziałam z nadzieją, że zabierze także mnie.
-Jesteś pewna? – spytał ze zmartwieniem w oczach.
Przytaknęłam głową.
Loczek złapał  mocno moją za rękę, po czym nie wypowiadając ani słowa pociągnął mnie za sobą. Całą drogę milczał. Pozostało mi jedynie spoglądanie na jego dumną, kamienną twarz oraz podziwnianie okolicy, której nigdy wcześniej nie widziałam.
Spacer nie był dugi. Dotarliśmy pod jednopiętrowy, skromny budynek, przez okno którego zobaczyć było można ojca Harry’ego oraz znaną mi już brunetkę. Oboje siedzieli przy stole, pijąc kawę czy herbatę i spokojnie rozmawiając.
-Zaczekaj. – Loczek nadal nie pozbywał się swojej powago.
Posłuchałam go, jednak śledziłam każdy jego ruch. Widziałam jak idzie w stronę drzwi, otwiera je gwałtownym ruchem, po czym jak burza wpada do środka. Przez okno widziałam jak wrzeszczy na swojego ojca, słyszałam przytłumiony dźwięk tej burzliwej rozmowy, słyszałam jak rozmawiają o mojej matce i o mnie… To był straszny moment.
Roztrzęsiony loczek opuścił mieszkanie, po czym podszedł do mnie i przytulił moje równie drżące z niepokoju ciało. Wiem co czuł. Był zły, zdenerwowany i wkurzony… JAK NIGDY.
-Jedźmy do domu. – wyszeptał mi do ucha spokojnym tonem.
-Wracam autobusem… - odpowiedziałam, gładząc lekko jego plecy.
-Wrócisz ze mną. – uparł się.
-Masz prawo jazdy? – spytałam zdziwiona.
Znów złapał moją dłoń i pociągnął mnie, jednak tym razem na odległość paru metrów. Na parkingu, w pobliżu domu ojca Harry’ego stało jedynie czarne Audi.
-Wsiadaj. – uśmiechnął się do mnie otwierając kluczem drzwi samochodu.
Najwyraźniej złe emocje opuściły jego dobrze zbudowane ciało, gdyż nie zamartwiał się już, a wręcz przeciwnie – był radosny.
Zasiedliśmy w miękkich, wygodnych fotelach. Harry złapał za kierownicę, jednak nie odpalił samochodu.
-Jeden mały szczegół… - powiedział, po czym spojrzał na mnie, następnie wpijając się w moje usta. 


Obezwładniałam. Nie zauważyłam nawet kiedy Loczek uniósł mnie i posadził na swoich kolanach. Siedziałam tak, że swoim bokiem prawie stykałam się z kierownicą samochodu, a moje nogi spoczywały na siedzeniu, które wcześniej zajęte było właśnie przeze mnie. Jego namiętne pocałunki składane na moich ustach i szyi przypomniały mi zeszłą noc.
Po kilku minutach gorących pocałunków poczułam jak chłopak przenosi ręce z mojego ciała na kierownicę, a nogą lekko naciska pedał gazu.
-Harry, dlaczego ruszyłeś? – gwałtownie oderwałam się od zielonookiego.
-Nie bój się, wiem co robię. – wyjaśnił, składając kolejne pocałunki na mojej szyi.
Samochód ruszył, a ja nadal siedziałam na kolanach Zielonookiego.
-Harry… - wyszeptałam, gdy wjechaliśmy na ulicę.
Loczek co prawda oderwał się od moich ust i szyi, jednak wiedziałam, że przeszkadzam mu w prowadzeniu. Poczułam duży skok adrenaliny. Czułam się tak, jakby serce miało rozerwać mi pierś. Bałam się, że coś pójdzie nie tak, że Harry nie da rady zahamować lub nacisnąć jakiegoś przycisku, jednak z drugiej strony podobało mi się to jego wariactwo, to że lubi ryzyko, że jest odważny.
***
Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do strachu. Przestało to być problemem. Wiedziałam, że Harry czuję się swobodnie jadąc i trzymając mnie jednocześnie na kolanach. Co jakiś czas przygryzał płatek mojego ucha czy całował moją rozgrzaną szyję. Wszystko mogłoby trwać wiecznie, gdyby nie jeden ogromny błąd, który zmienił wszystko.

7 komentarzy:

  1. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE....

    NIE RÓB MI TEGO :c PROSZĘ! JA NIE CHCĘ WYPADKU :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeeej!! Dlaczego skończyłaś w takim momencie i w dodatku takimi słowami??!!??!! Noo słucham. Wytłumacz się!! Hehe... Ok, już się ogarniam. ŚWIETNY ROZDZIAŁ!! BOSZ... JAK JA KOCHAM TAKIE MOMENTY, KIEDY HAZZ TAK SIĘ O NIĄ... TROSZCZY. TAK, TO BĘDZIE ODPOWIEDNIE OKREŚLENIE. A JESZCZE TY OPISUJESZ TO W TAK CUDOWNY SPOSÓB, ŻE JA CZYTAJĄC TO, MAM CIARKI NA CAŁYM CIELE I GĘSIĄ SKÓRKĘ NA RĘKACH!! KOCHAM, KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM!! <3 <3 <3 NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW ;D
    Ja też bym chciała jeszcze ferie... Tobie się zaczynają, a mi kończą... Szkoda że nie dają nam całego miesiąca na odpoczynek.

    OdpowiedzUsuń
  3. G-E-N-I-A-L-N-Y !!!!!
    next <3
    Zapraszam do mnie http://zycie-na-planecie-1-d.blogspot.com/
    Liczę na szczere komentarze.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! Ale dlaczego w takim momencie?! Mam nadzieję, że nic im się nie stanie :* czekam niecierpliwie na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDO :* Czekam na kolejnyy <3
    -
    http://you-and-i-fanfiction.blogspot.com/
    -
    Pozdrawiam! Xx
    / Haz.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K