Nowy rozdział już w piątek. Zaczynają mi się wtedy ferie, więc będę dodawać posty codziennie. Miłego czytania. :)
_________________________________________
Tym razem to uczucie osamotnienia towarzyszyło mojej
bezkresnej podróży. Szukanie Harry’ego nie przynosiło żadnych skutków, dlatego
do głowy przyszedł mi inny pomysł, niestety nieodpowiedzialny i niedorzeczny.
Postanowiłam pojechać autobusem do Crawley, a tam poszukać ojca Harry’ego,
który doprowadzi mnie do swojej kochanki. Pomyślałam, że będę mogła zrobić im
zdjęcia i pokazać matce. Wszystko wróciłoby wtedy do normalności. Miałabym
spokój, nic nie ciążyłoby mi na duszy.
Tak więc, znów wsiadłam do zatłoczonego autobusu pełnego
kobiet i mężczyzn wyruszających do pracy, dzieci jadących odwiedzić dziadków…
Czasami chciałabym wrócić do tych beztroskich czasów wiecznego biegania,
zmienianego na leżakowanie i spanie.
Droga znów była niemiłosierna i uciążliwa. Wszystko co
wiązało się z tamtym miasteczkiem było takie same jak myśli związane z domem.
Jedyne miejsce, w którym czułam się dobrze i bezpiecznie były silne, umięśnione
ramiona Harry’ego.
Dlaczego jednak matka musiała przyjechać? Czy to było tylko
głupie kłamstwo Desa? Może naprawdę wybrał się w delegację?
Jechałam na gapę! Nie miałam pojęcia czy spotkam pana Stylesa,
do tego nie znałam wszystkich miejsc miejscowości. Mogłam się zgubić, ale
upartość nie pozwalała mi zrezygnować. Miałam nadzieję, że ocalę matkę. Nie mam
pojęcia czemu chciałam jej pomóc. Przez kilka ostatnich dni zdążyłam ją…
ZNIENAWIDZIĆ. Znienawidzić kogoś kto wydał mnie na świat, kogoś kto uczył mnie
życia, pilnował, dbał o mnie i kochał, kogoś tak ważnego. Każdy normalny
człowiek powiedziałby, że jestem głupią i naiwną małolatą, która nie szanuje
tego co ma, ale ten ktoś nie znałby Julii… Julii Wilson.
To nie pierwszy raz, w którym zaczynam pałać taką złością
wobec matki… Najgorsze co mogła mi zrobić to chęć oddania mnie rodzicom
zastępczym. Miała pecha, że dowiedziałam się o jej zamierzeniach. Miałam 9 lat,
byłam dość mądra jak na swój wiek. Znalezienie tych kilku papierów rozbiło
mnie, tak jak choroba rozbija umierającego człowieka kończącego swoje życie. Pamiętam,
że bardzo chciałam żeby ojciec był przy mnie. Było mi przykro, że nie mógł
zostać ze mną dłużej, zobaczyć jak dorastam… Chciałabym, żeby poznał Harry’ego.
Na pewno polubiłby go i szanowałby bardziej niż matka. Kochałam go. Był
człowiekiem o bardzo dobrym sercu, zawsze drażnił się ze mną i przytulał mnie,
kiedy tego potrzebowałam. Gdy zmarł musiałam liczyć tylko na siebie. Płakałam,
ukrywając łzy. Obiecywałam sobie, że będę silna, ale to nic nie dało, nie
umiałam tłumić emocji i uczuć. Niestety
nie lubię wspominać tego czasu, mało pamiętam i niech tak zostanie…
***
Wysiadłam z autobusu, gdy moje policzki otulił wspaniały,
lekki wiatr. Znów przywitał mnie znany mi przystanek. Tym razem nie zwlekałam,
od razu udałam się w stronę kawiarenki, w której udało mi się podsłuchać
rozmowę Desa i tajemniczej ciemnowłosej. Tym razem podczas spaceru zobaczyłam
nie ojca Stylesa, a samego Harry’ego, który był zaledwie parę metrów ode mnie.
-Harry! – zawołałam na co chłopak energicznie odwrócił się.
Jego kręcone włosy wystające spod czarnej czapki rozwiewał
wiatr, wysoko na jego zgrabnym nosie spoczywały ciemne okulary
przeciwsłoneczne. Chłopak uśmiechnął się na mój widok, po czym rozłożył szeroko
ręce, jakby czekał, aż wpadnę w jego ramiona. Postanowiłam skorzystać z okazji.
Przebiegłam parę metrów, skacząc wprost w obięcia Harry’ego, który lekko uniósł
mnie w górę, po czym przytulił moje drobne ciało.
-Co ty tu robisz? – zaśmiał się nie puszczając mnie.
Znów poczułam woń jego cudownych, męskich perfum, którymi
dosłownie zaciągałam się.
-Umm... – jąknęłam.
-Powiedź. - Loczek odstawił mnie na ziemię, zdjął okulary, a
następnie popatrzył głęboko w moje oczy.
-Chciałam znaleźć twojego ojca… - wyjaśniłam niepewnie,
poprawiając bluzkę.
-Wiesz o jego żonie? – spytał z pokorą, spuszczając w dół
głowę.
-To jego żona? – spytałam niepewnie, po czym również spuściłam
głowę.
-Chciałem, żebyś dowiedziała się wcześniej… - przytulił mnie
ponownie.
Przez chwilę staliśmy na środku chodnika wtulając się w
siebie. Czułam dokładnie bicie jego serca, które oznajmiało mi, że martwi się
nie tylko o mnie, ale też o moją rodzinę.
-Muszę z nim pogadać. – powiedział poważnie, po czym puścił
mnie i zacisnął pobladłe wargi.
-Pójdę z tobą. – odpowiedziałam z nadzieją, że zabierze
także mnie.
-Jesteś pewna? – spytał ze zmartwieniem w oczach.
Przytaknęłam głową.
Loczek złapał mocno
moją za rękę, po czym nie wypowiadając ani słowa pociągnął mnie za sobą. Całą
drogę milczał. Pozostało mi jedynie spoglądanie na jego dumną, kamienną twarz
oraz podziwnianie okolicy, której nigdy wcześniej nie widziałam.
Spacer nie był dugi. Dotarliśmy pod jednopiętrowy, skromny
budynek, przez okno którego zobaczyć było można ojca Harry’ego oraz znaną mi
już brunetkę. Oboje siedzieli przy stole, pijąc kawę czy herbatę i spokojnie
rozmawiając.
-Zaczekaj. – Loczek nadal nie pozbywał się swojej powago.
Posłuchałam go, jednak śledziłam każdy jego ruch. Widziałam
jak idzie w stronę drzwi, otwiera je gwałtownym ruchem, po czym jak burza wpada
do środka. Przez okno widziałam jak wrzeszczy na swojego ojca, słyszałam
przytłumiony dźwięk tej burzliwej rozmowy, słyszałam jak rozmawiają o mojej
matce i o mnie… To był straszny moment.
Roztrzęsiony loczek opuścił mieszkanie, po czym podszedł do
mnie i przytulił moje równie drżące z niepokoju ciało. Wiem co czuł. Był zły,
zdenerwowany i wkurzony… JAK NIGDY.
-Jedźmy do domu. – wyszeptał mi do ucha spokojnym tonem.
-Wracam autobusem… - odpowiedziałam, gładząc lekko jego
plecy.
-Wrócisz ze mną. – uparł się.
-Masz prawo jazdy? – spytałam zdziwiona.
Znów złapał moją dłoń i pociągnął mnie, jednak tym razem na
odległość paru metrów. Na parkingu, w pobliżu domu ojca Harry’ego stało jedynie
czarne Audi.
-Wsiadaj. – uśmiechnął się do mnie otwierając kluczem drzwi
samochodu.
Najwyraźniej złe emocje opuściły jego dobrze zbudowane
ciało, gdyż nie zamartwiał się już, a wręcz przeciwnie – był radosny.
Zasiedliśmy w miękkich, wygodnych fotelach. Harry złapał za
kierownicę, jednak nie odpalił samochodu.
-Jeden mały szczegół… - powiedział, po czym spojrzał na
mnie, następnie wpijając się w moje usta.
Obezwładniałam. Nie zauważyłam nawet kiedy Loczek uniósł mnie
i posadził na swoich kolanach. Siedziałam tak, że swoim bokiem prawie stykałam
się z kierownicą samochodu, a moje nogi spoczywały na siedzeniu, które
wcześniej zajęte było właśnie przeze mnie. Jego namiętne pocałunki składane na
moich ustach i szyi przypomniały mi zeszłą noc.
Po kilku minutach gorących pocałunków poczułam jak chłopak
przenosi ręce z mojego ciała na kierownicę, a nogą lekko naciska pedał gazu.
-Harry, dlaczego ruszyłeś? – gwałtownie oderwałam się od
zielonookiego.
-Nie bój się, wiem co robię. – wyjaśnił, składając kolejne
pocałunki na mojej szyi.
Samochód ruszył, a ja nadal siedziałam na kolanach
Zielonookiego.
-Harry… - wyszeptałam, gdy wjechaliśmy na ulicę.
Loczek co prawda oderwał się od moich ust i szyi, jednak
wiedziałam, że przeszkadzam mu w prowadzeniu. Poczułam duży skok adrenaliny.
Czułam się tak, jakby serce miało rozerwać mi pierś. Bałam się, że coś pójdzie
nie tak, że Harry nie da rady zahamować lub nacisnąć jakiegoś przycisku, jednak
z drugiej strony podobało mi się to jego wariactwo, to że lubi ryzyko, że jest odważny.
***
Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do strachu. Przestało to
być problemem. Wiedziałam, że Harry czuję się swobodnie jadąc i trzymając mnie
jednocześnie na kolanach. Co jakiś czas przygryzał płatek mojego ucha czy
całował moją rozgrzaną szyję. Wszystko mogłoby trwać wiecznie, gdyby nie jeden
ogromny błąd, który zmienił wszystko.
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE....
OdpowiedzUsuńNIE RÓB MI TEGO :c PROSZĘ! JA NIE CHCĘ WYPADKU :<
Eeeeej!! Dlaczego skończyłaś w takim momencie i w dodatku takimi słowami??!!??!! Noo słucham. Wytłumacz się!! Hehe... Ok, już się ogarniam. ŚWIETNY ROZDZIAŁ!! BOSZ... JAK JA KOCHAM TAKIE MOMENTY, KIEDY HAZZ TAK SIĘ O NIĄ... TROSZCZY. TAK, TO BĘDZIE ODPOWIEDNIE OKREŚLENIE. A JESZCZE TY OPISUJESZ TO W TAK CUDOWNY SPOSÓB, ŻE JA CZYTAJĄC TO, MAM CIARKI NA CAŁYM CIELE I GĘSIĄ SKÓRKĘ NA RĘKACH!! KOCHAM, KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM!! <3 <3 <3 NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW ;D
OdpowiedzUsuńJa też bym chciała jeszcze ferie... Tobie się zaczynają, a mi kończą... Szkoda że nie dają nam całego miesiąca na odpoczynek.
G-E-N-I-A-L-N-Y !!!!!
OdpowiedzUsuńnext <3
Zapraszam do mnie http://zycie-na-planecie-1-d.blogspot.com/
Liczę na szczere komentarze.
Pozdrawiam <3
Tylko nie wypadek
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!
OdpowiedzUsuńCudowny! Ale dlaczego w takim momencie?! Mam nadzieję, że nic im się nie stanie :* czekam niecierpliwie na nn<3
OdpowiedzUsuńCUDO :* Czekam na kolejnyy <3
OdpowiedzUsuń-
http://you-and-i-fanfiction.blogspot.com/
-
Pozdrawiam! Xx
/ Haz.